Polski transport powiedział DOŚĆ. Symboliczny protest przewoźników drogowych walczących o przetrwanie
W piątek (28.03.2025) odbył się pokojowy, lecz niezwykle wymowny protest zorganizowany przez przewoźników drogowych. W wydarzeniu wzięło udział ponad 40 firm transportowych z całej Polski. Przejazd ponad 70 pojazdów oraz symboliczna instalacja z trumien ciągnikach siodłowych miały unaocznić opinii publicznej i decydentom dramatyczną sytuację w branży transportowej.
Źródło: SPD TRANS
Protest przebiegł w formie spokojnego przejazdu ciągników siodłowych trasą łączącą Gorzyczki i Łaziska – miejscowości tuż przy autostradzie A1 i polsko-czeskiej granicy. W kulminacyjnym punkcie wydarzenia pojazdy przewiozły symboliczne trumny z hasłami: „Transport kona – Polska traci”, „Polski transport umiera w ciszy” oraz „Pogrzebane firmy – pogrzebane rodziny”. Każda z tych instalacji nie jest przesadą, lecz odzwierciedla skalę problemu, z jakim mierzy się obecnie krajowa branża transportowa.
– Spotkaliśmy się w Gorzyczkach, tuż przy polsko-czeskiej granicy, by zwrócić uwagę na dramatyczną sytuację polskich firm z branży transportowej. W spokojny i bezpieczny sposób, nie utrudniając ruchu i życia innym, protestowaliśmy przeciwko nieuczciwej konkurencji przedsiębiorców – przede wszystkim spoza Unii Europejskiej. Wołamy „Transport umiera”, bo coraz więcej firm transportowych w Polsce bankrutuje. Widzimy to każdego dnia, jak z rynku znikają rodzinne przedsiębiorstwa – budowane ciężką pracą kilku pokoleń firmy z kilkudziesięcioletnimi tradycjami. Dlatego też chcemy się spotkać i rozmawiać z Panią Agnieszką Dziemianowicz-Bąk, która kieruje Ministerstwem Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej. To właśnie w tym ministerstwie na opór napotkała ustawa, która pomogłaby polskim przedsiębiorcom konkurować z podmiotami z innych krajów na równych warunkach – tłumaczył Piotr Konwerski, prezes Stowarzyszenia Przewoźników Drogowych TRANS – organizatora akcji.
Wydarzenie odbiło się szerokim echem w mediach ogólnopolskich, branżowych i społecznościowych. Organizatorzy protestu podkreślili, że działania takie jak to będą kontynuowane, dopóki rząd nie rozpocznie realnych działań mających na celu ochronę polskich firm przewozowych przed upadkiem.
– Branża transportowa to krwioobieg polskiej gospodarki. Nie ma transportu, to nie działa nic, cofamy się w rozwoju o dekady. Trzeba zatem zrozumieć, że transport drogowy to krytyczny sektor. Szacuje się, że transport oraz powiązane z nim branże odpowiadają za blisko 1/5 PKB naszego kraju. Jeżeli polskie firmy upadną, to oczywiście na rynku zastąpią je przewoźnicy zagraniczni, głównie ze wschodu, ale czy to będzie dobre dla Polaków? Absolutnie nie, bo przewoźnicy z innych krajów nie będą u nas płacić podatków i składek, z których budowane są drogi, utrzymywane szkoły, przedszkola, służba zdrowia czy ubezpieczenia społeczne. Te pieniądze trafią do budżetów innych państw. Tym protestem nie walczymy o więcej pieniędzy dla nas, lecz by utrzymać miejsca pracy i wpływy do budżetów, w tym lokalnych – w miejscowościach, w których sami mieszkamy. Polski transport umiera i to nie jest przesada. Nie funkcjonujemy na równych zasadach. Konkurujemy z firmami, które mogą narzucać dumpingowe ceny, bo mają dostęp do krajowego i europejskiego rynku na preferencyjnych warunkach. Nie muszą spełniać wymogów, którym my podlegamy, a w swoich krajach mają znacznie niższe obciążeniach podatkowych. Pomoc, jakiej oczekujemy to wyrównanie szans w tej grze. Chcemy rywalizować na rynkowych zasadach, dobrze płacić pracownikom i przyczyniać się do rozwoju polskiej gospodarki – zadeklarował Mariusz Frąc, członek zarządu stowarzyszenia Ambasador Polskiego Transportu i ekspert ds. rynku transportowego w Business Centre Club.
Przewoźnicy wskazują m.in. na problem drastycznego wzrostu kosztów prowadzenia działalności, niesymetrycznej konkurencji ze strony firm spoza Unii Europejskiej, a także nieadekwatnych i niesprawiedliwych przepisów dotyczących rozliczeń kierowców. Domagają się m.in. czasowego obniżenia składek ZUS, refundacji kosztów wymiany tachografów oraz przywrócenia diet w przewozach bilateralnych.
W odpowiedzi na zarzuty o blokowanie dróg i utrudnienia, organizatorzy podkreślają, że forma protestu została celowo zaplanowana w sposób pokojowy i symboliczny, bez ingerencji w ruch drogowy. Celem nie było sparaliżowanie kraju, lecz nagłośnienie tragicznej sytuacji tysięcy przedsiębiorstw, które z dnia na dzień znikają z rynku.
Źródło: SPD TRANS
– Wielu polskich przewoźników przez lata podnosiło jakość swoich usług, pracowało nad lepszą organizacją biznesu, inwestowało w rozbudowę i odmłodzenie floty, a dziś stoją na granicy bankructwa. Wszystko przez koszty, które w ostatnich latach dosłownie wystrzeliły. Samochody, naczepy, materiały eksploatacyjne, serwis, koszty utrzymania pracowników i opłaty drogowe – to wszystko nas przygniata. Jednocześnie stawki za przewozy nie rosną, a wręcz maleją, ponieważ przewoźnicy z innych krajów mogą zaoferować ceny, które są niższe niż koszty, które musi ponieść przedsiębiorca zarejestrowany w Polsce. To konsekwencje błędu, jakim było wpuszczenie na europejski rynek podmiotów, które nie muszą się stosować do rygorystycznych wymogów tak, jak firmy z Polski, Niemiec czy Austrii. Niestety rządzący nie chcą prowadzić z nami konstruktywnego dialogu. W efekcie upadających polskich przewoźników zastępują firmy z innych krajów, którzy zarabiają w Polsce i w Europie, ale podatki płacą u siebie – zauważył Marcin Glinka, prowadzący rodzinną firmę transportową, która działa już od blisko trzech dekad.
Mówiąc o znaczeniu branży TSL dla polskiej gospodarki warto przytoczyć liczby. W 2023 roku łączny przychód podmiotów z tej branży wyniósł blisko 460 mld złotych, z czego ponad 85 proc. wypracowały przedsiębiorstwa wożące towary. Polska branża TSL odpowiada za niemal 28 proc. eksportu usług z naszego kraju. Polska jest również europejskim liderem transportu drogowego – aż 20 proc. pracy przewozowej w Europie wykonują polskie firmy.
Słowa przedsiębiorców o pogarszającej się sytuacji polskich przewoźników drogowych również potwierdzają twarde dane. Według informacji Krajowego Rejestru Długów, tylko w ciągu pierwszych 11 miesięcy 2024 roku poziom zadłużenia sektora (zarejestrowany w KRD) wzrósł aż o 15 proc. Z kolei w porównaniu do 2021 roku wartość niespłaconych należności zwiększyła się o 35 proc. W trzech pierwszych miesiącach 2024 roku zbankrutowało aż 120 firm transportowych. Znaczący jest również skok liczby postępowań restrukturyzacyjnych w branży. W porównaniu do 2021 roku, w poprzednich 12 miesiącach, złożono przeszło pięć razy więcej wniosków o restrukturyzację.
Pełna lista postulatów oraz szczegółowe informacje o sytuacji branży dostępne są na stronie internetowej: www.transportumiera.pl