Spróbowałem przyjrzeć się sytuacji naszej branży i rynku w Polsce na przestrzeni ostatnich kilku lat, w czasie których wielokrotnie spotykałem się z opinią, że nadchodzą ciężkie czasy. Kilka rzeczy oczywistych: koszty każdego roku są wyższe (paliwo, pracownik, nieruchomości, serwis), ceny produktów są wyższe (kilkuprocentowa inflacja każdego roku), dostępność siły roboczej niższa (pracownik magazynowy, kierowca), konkurencja coraz większa (operatorzy się namnożyli). Czyli co? Jest jednak ciężko. No właśnie. Gdybyśmy natomiast powiedzieli, że jest to normalne, dzieje się tak co roku i jest to nieuniknione, to pewnie moglibyśmy się do tego przyzwyczaić. A jak już się przyzwyczaimy, to sobie z tym poradzimy. I tak jak sportowcy, którzy wypracowują swoją niejednokrotnie mistrzowską formę poprzez wiele powtórzeń, często ćwicząc te same elementy swojej dyscypliny, stosując różne metody, dochodzimy do wprawy. A gdy już dojdziemy do wprawy i potrafimy sobie radzić z sytuacją, której jakkolwiek by na to nie patrzeć nie unikniemy, to możemy przekuć to nie tylko na sukces naszego przedsiębiorstwa, ale także okiełznać ciężkie czasy i spojrzeć na nie jak na szansę rozwoju, perspektywę kolejnych podbojów rynku, możliwość pozyskania nowych klientów i optymalizacji procesów. Trudne czasy wymuszają na nas poszukiwanie nowych rozwiązań, często wymyślamy wtedy nowe sposoby procesowania tych samych zagadnień, staramy się coś usprawnić, zmienić, szukamy innowacji. Czyli… rozwijamy się. A jeśli dobrze pamiętam z lekcji historii, to epoka odkryć, czy raczej bliższa tematowi rewolucja przemysłowa, to były wspaniałe czasy, w których postęp cywilizacyjny wyraźnie przyśpieszył i dostarczył nam maszyn, narzędzi czy rozwiązań, z których do dziś korzystamy. Tak więc stale zmieniające się warunki i wyzwania raczej nas napędzają i zmuszają do poszukiwań, dzięki czemu tworzymy nowe rozwiązania, udoskonalamy procesy, po prostu stajemy się lepsi, bardziej wydajni.
Przekładając to na praktyczny język i otaczające nas środowisko w branży TSL, możemy wskazać wiele przykładów, gdzie dostosowaliśmy się do sytuacji i trudne czasy spowodowały, że potrafiliśmy (lub planujemy) wdrożyć w życie projekty, dzięki którym co najmniej zminimalizowaliśmy ryzyko wynikające z nadchodzących zmian. I tak wychodząc od najprostszych i najbardziej przyziemnych: wahania cen paliw, a szczególnie ich wzrost – większość operatorów logistycznych korzysta z dopłat lub raczej korekt paliwowych, dzięki czemu interes klienta i kontrahenta jest zabezpieczony, a koszt przewidywalny. Brak rąk do pracy w magazynach – patrząc na rozwój technologiczny w tym aspekcie, gdzie nowoczesne hale magazynowe w dużej części obsługiwane są przez roboty i automaty, możemy wręcz powiedzieć o skoku technologicznym w rozwoju tej dziedziny. Podobnie rzecz wygląda w obszarze transportu i braku kierowców – systemy samochodów autonomicznych, gdzie obecność kierowcy nie będzie wymagana, to na razie jeszcze pieśń przyszłości, ale coś czuję, że niedalekiej. Testy trwają, a strach przed samochodami bezzałogowymi jest coraz mniejszy. Testowane są również bezzałogowe samoloty, które w pierwszej kolejności obsługiwać będą przewóz towarów, a później nasz świat spróbuje przekonać do tego ludzi. I z pewnością się to uda – wszak i windy kiedyś miały „kierowcę”.
Przykłady można mnożyć, ale najlepszym chyba jest ten, że firmy z obszaru branży TSL rozwijają się dynamicznie, stawiają nowe magazyny, zwiększają i unowocześniają flotę, zatrudniają nowych pracowników. I co najważniejsze – chwalą się świetnymi wynikami, dynamiką wzrostu, odbierają nagrody. To wszystko obala mit ciężkich czasów, chyba że podejdziemy do tego w bardzo polski sposób i powiemy sobie: ale mogłoby być lepiej…
Oczywiście zdarzają się takie momenty w historii świata, że nadchodzi kryzys, który faktycznie zwiastuje ciężkie czasy. Sporo osób mówi, że właśnie takowy nadchodzi. I tu znów pozwolę sobie na porównanie ze światem sportu – każdy bokser znajduje w końcu pogromcę, każdy klub piłkarski od czasu do czasu przegrywa. I tak samo w krainie ekonomii i biznesu – kryzysy nadchodzą. Możemy śmiało mówić, że nadciągają złe czasy – i gdy faktycznie nadejdą będziemy mogli sobie powiedzieć: a nie mówiłem? Wtedy jednak pamiętajmy o tym, że to w historii się już zdarzało. I mijało. Zawsze podnosiliśmy się i wracaliśmy do walki silniejsi, lepiej przygotowani, doskonalsi, zoptymalizowani. Za każdym razem okazuje się, że trudne sytuacje pozwalają nam zdiagnozować słabe punkty naszej organizacji, uleczyć je i zadbać o profilaktykę na przyszłość. Myślę, że wielokrotnie ciężkie czasy udało nam się przekuć na dobre, i choć niełatwe, to jednak wnoszące sporo do naszego doświadczenia, i to sporo dobrego.
I ostatnia myśl: co by było, gdybyśmy nagle zaczęli mówić, że jest dobrze? Czy nagle stałoby się naprawdę źle? A może wręcz przeciwnie – moglibyśmy z optymizmem patrzeć w przyszłość, snuć plany rozwoju i wdrażać je w życie, nie obawiając się, że nagle ktoś będzie coś od nas chciał, że spróbuje to wykorzystać przeciw nam. Mam czasem wrażenie, że gdy mówimy, że będzie ciężko, to zabezpieczamy się po prostu na wypadek większych oczekiwań od nas, pracodawców i przedsiębiorstw. Więc zmieńmy to i mówmy, że „biznes się kręci”, widzimy ogromne szanse rozwoju i chcemy być mocno widoczni na rynku. Mówmy po prostu… że jest dobrze.
Piotr Skipor, Branch Manager Mainfreight Poland Sp. z o.o.