Co dalej z koronawirusem?

Odpowiedzi na to – chyba kluczowe – pytanie wydaje się szukać cały świat. I szuka jej coraz bardziej nerwowo - w całej sytuacji związanej z pandemią najbardziej niepokojąca jest niepewność. Nie wiadomo jeszcze, czy – i kiedy – nadejdzie druga fala pandemii. I kiedy właściwie skończy się pierwsza? Czy będziemy gotowi na ponowny lockdown, czy w ogóle on nastąpi i społeczeństwo na niego przystanie? Pytań jest mnóstwo, a o znalezienie odpowiedzi jest niebywale trudno.

W branży TSL, zwłaszcza w sektorze przewozów międzynarodowych, kluczowe jest śledzenie sytuacji w skali makro, a więc m.in. monitorowanie obostrzeń czy zmian w przepisach, związanych – na przykład – z izolacją i kwarantanną po przekroczeniu granic. To bowiem sektor niebywale wrażliwy na choćby najdrobniejsze tąpnięcia na globalnym rynku, a każde najdrobniejsze ogniwo łańcucha – czyli zarówno logistyk, firma spedycyjna jak i przewoźnik - jest tutaj nie bez znaczenia.

- Uniwersalnym zaleceniem wydaje się więc po prostu… bycie czujnym i oczekiwanie na dalszy rozwój wydarzeń, a dopiero później reagowanie. Jednocześnie pandemia pokazała wielu firmom z sektora, niedysponującym odpowiednimi rezerwami finansowymi, jak niebywale istotne jest posiadanie „planu B”, umożliwiającego przejście przez kryzys - w miarę - suchą stopą – wyjaśnia Katarzyna Syta, Prezes Zarządu KAES Logistics.

Czy rynek pracy w TSL „odbije”?

Jeszcze w ubiegłym roku prognozy dla branży TSL były szumne – z raportu „Barometr ManpowerGroup Perspektyw Zatrudnienia” wynikało, że co 20 proc. firma z sektora deklarowała zwiększenie liczby pracowników, a tylko nieco ponad 3 proc. - redukcję etatów. Dziś realia nie wydają się tak optymistyczne, bo lockdown ostro zweryfikował rzeczywistość. Na rynku pracy, wobec nieuchronnej fali zwolnień, należy spodziewać się coraz większej konkurencji. Z drugiej zaś strony, dla wielu firm kluczowa jest dziś walka o klienta poprzez konkurencyjną ofertę czy dywersyfikację swoich usług. Bez dodatkowej floty i zaplecza może się to okazać problematyczne.

Czy w TSL można pracować zdalnie?

Zdecydowanie tak – oczywiście tylko biorąc pod uwagę sektory „S” i „L”. Nie jest to też proces łatwy, ale zamrożenie gospodarki sprawiło, że do sytuacji trzeba było się dynamicznie dostosować. W kontekście lockdownu i jego wpływu na branżę TSL bardzo często mówi się o zjawisku dynamicznego przyspieszenia cyfryzacji. Jej przykłady można mnożyć – od coraz popularniejszej formy dostawy

bezdotykowej, przez bezgotówkowe płatności (nie tylko kartą, ale również na przykład za pomocą bramek płatniczych), aż po wspomnianą już organizację pracy zdalnej. – Udowodniliśmy, że można i trzeba pracować zdalnie, gdy sytuacja tego wymaga i gdy stawką jest bezpieczeństwo. Nieustannie powtarzamy jednak, że przejście na system zdalny i cyfryzacja organizacji nie jest procesem skończonym i dającym się wykonać szybko, sprawnie i nieodczuwalnie dla naszej załogi. Przy przenoszeniu praktycznie wszystkich zasobów firmy do cyfrowego środowiska trzeba być ostrożnym, nakreślić nowe zasady, wypracować nową kulturę pracy, jeszcze mocniej zaufać swoim pracownikom. Nam się to udało - dziś wiemy, że gdyby ponownie pojawiła się konieczność przejścia na system zdalny, dalibyśmy sobie radę. Choć, rzecz jasna, nie chcielibyśmy, by zaszła taka konieczność – podsumowuje Katarzyna Syta.