Większość cudzoziemców posiada zezwolenia na pobyt czasowy związany z pracą. Ekspert OTTO Work Force tłumaczy, jakie konsekwencje czekają polski rynek pracy w związku z otwarciem niemieckich granic dla pracowników spoza UE w 2020.
„Niemcy zmagają się z niedoborem wykwalifikowanej siły roboczej. To dla niej w pierwszej kolejności zdecydowali się otworzyć rynek pracy. Otwarcie granic w 2020 roku na pracowników spoza UE, może spowodować odwrócenie trendu związanego ze wzrostem cudzoziemców pracujących w Polsce. Nastąpi odpływ wykwalifikowanej siły roboczej, posiadającej pożądane kompetencje, doświadczenie i znającej język niemiecki przynajmniej w stopniu komunikatywnym. Wyjazd pracowników wysoko wykwalifikowanych spowodowany jest zazwyczaj wyższym wynagrodzeniem za granicą oraz brakiem przywiązania do obecnego miejsca zatrudnienia i zamieszkania. Na tym nie koniec. Przewiduje się, że w drugiej kolejności wyjadą także osoby mniej wykwalifikowane, podekscytowane doniesieniami o liberalizacji niemieckiego rynku pracy. Wielu z nich trafi do szarej strefy” – tłumaczy Tomasz Dudek, Dyrektor Zarządzający OTTO Work Force.
„Konsekwencje wyjazdu cudzoziemców odczują głównie firmy, które zatrudniają pracowników z branży technicznej i budowlanej. Będzie to także duży problem dla całej polskiej gospodarki. Trudno by pod względem wynagrodzenia polscy pracodawcy mogli konkurować z niemieckimi. Wydaje się, że w obliczu przyszłego odpływu pracowników pomóc mogłaby liberalizacja przepisów w zakresie otrzymywania zezwoleń na pobyt i pracę. Znamy statystyki dotyczące osób przedłużających pobyt, nie wiemy jednak, ile osób już zrezygnowało z pracy w naszym kraju z powodu nieotrzymania dokumentów pobytowych, a ilu z nich nie doczekało do końca procesu legalizacji i wyjechało szukać pracy gdzie indziej. W ciągu następnych kilku lat, każda taka osoba może być na wagę złota dla przedsiębiorców i całego rynku pracy” – komentuje Tomasz Dudek, Dyrektor Zarządzający OTTO Work Force.