O czym zapomnieli Anglicy?
Anglicy zapomnieli przede wszystkim, że granica celna to nie abstrakcyjne pojęcie, lecz konkretne miejsce, wymagające konkretnej infrastruktury i konkretnych zasobów ludzkich. Tysiące samochodów wjeżdżających dziś do Wielkiej Brytanii bez jakichkolwiek formalności celnych, zawdzięcza tę swobodę właśnie przeoczeniu banalnego faktu, że kontrola celna wymaga odpowiedniego miejsca na granicy, no i nie zrobi się sama. Anglicy są przy tym w tej szczęśliwej sytuacji, że nie mają praktycznie – w odróżnieniu od nas – granic lądowych, więc znacznie skuteczniej mogą kontrolować przepływ towarów. My tak łatwo mieć nie będziemy – no chyba, że rząd, zachęcony sukcesem przekopu Mierzei Wiślanej, zadecyduje o otoczeniu kraju głęboką fosą.
Podsumujmy krótko, co mamy do odtworzenia:
1. Na granicy z Niemcami: 4 duże i 5 mniejszych drogowych przejść granicznych, 5 przejść kolejowych.
2. Na granicy z Czechami: 4 duże i kilkanaście mniejszych przejść drogowych, do tego 3 przejścia kolejowe.
3. Na granicy ze Słowacją: 3 duże drogowe przejścia graniczne, kilka mniejszych, 3 przejścia kolejowe.
4. Na granicy z Litwą: jedno duże i jedno mniejsze drogowe przejście graniczne, jedno przejście kolejowe.
5. Liczne przejścia dedykowane wyłącznie dla ruchu turystycznego, na których jednak również celnicy muszą być obecni.
6. Około 170 wewnętrznych oddziałów celnych (przed akcesją do UE mieliśmy ich 277, obecnie jest ich nieco ponad sto).
Wzmocnienia kadrowego będą oczywiście wymagać również urzędy celno-skarbowe oraz grupy mobilne zwalczające przestępczość. Można oszacować, że potrzeby sięgają 300-400% w stosunku do stanu obecnego. Biorąc pod uwagę, że okres służby przygotowawczej (w którym to okresie z funkcjonariusza nie ma większego pożytku) trwa 2 lata, należałoby już zaczynać nabór.
No cóż, jak się powiedziało „a”, to trzeba powiedzieć i „b”. Nie ma na co czekać.
Trzeba też rozpocząć żmudny proces odzyskiwania przez Skarb Państwa gruntów, na których są położone dawne przejścia graniczne. W Cieszynie np. na dawnym przejściu granicznym znajduje się sklep „Castorama”, w Kostrzynie nad Odrą w budynkach, w których niegdyś swą siedzibę mieli polscy i niemieccy celnicy, znajduje się Urząd Miasta, każdy teren został w jakiś sposób zagospodarowany. W państwie prawa, jakim przecież jest Polska*, proces wywłaszczenia trwa całymi latami, a pamiętajmy, że potem trzeba jeszcze będzie przeprowadzić szereg inwestycji, więc warto zacząć jak najszybciej !
Braki kadrowe odczują także agencje celne. Możemy oszacować nasze potrzeby po Polexicie na jakieś 20 tysięcy specjalistów, podczas gdy obecnie na listę agentów celnych jest wpisanych około 17 tysięcy osób, z czego jednak około 7 tysięcy uzyskało wpis na listę po tzw. „uwolnieniu” tego zawodu w 2011 r., czyli bez potrzeby udowadniania swojej wiedzy i kwalifikacji, a część najstarszych agentów celnych nie jest już czynna zawodowo. Analogicznie jak w przypadku celników, możemy się spodziewać konieczności wyszkolenia dodatkowych 300-400% agentów celnych.
Na przejściach granicznych pracują nie tylko celnicy i agenci celni. Trzeba będzie wzmocnić kadrowo inspekcję weterynaryjną, fitosanitarną, Sanepid, WIJHARS, no i – last but not least – Straż Graniczną.
Jak mawiał Lech Wałęsa, z akwarium z rybkami łatwo jest zrobić zupę rybną; ale z miski zupy rybnej zrobić akwarium z rybkami – to jest wyzwanie. Ale my Polacy wyzwań się nie boimy!
Szabel nam nie zabraknie, szlachta na koń wsiędzie, Ja z synowcem na czele, i - jakoś to będzie! (A.Mickiewicz, „Pan Tadeusz”, Księga VI).
* A co, nie jest ?